Wykonawcy ubiegający się o udzielenie zamówienia publicznego czasem muszą stanąć przed dylematem co zrobić i jak zachować się w danej sytuacji.
Wyobraźmy sobie wykonawcę, który przygotowuje bardzo ważną ofertę. To bardzo istotny dla niego przetarg i mocno liczy na uzyskanie zamówienia. Oferta została przygotowana i kilkakrotnie dokładnie sprawdzona przez pracowników wykonawcy. Ponadto jeszcze przed wysłaniem została dodatkowo zweryfikowana przez współpracującego z wykonawcą radcę pranego. Wszystko zostało zapięte na ostatni guzik.
Następuje otwarcie ofert. Bardzo emocjonujący moment. Okazuje się, że oferta naszego wykonawcy jest najkorzystniejsza. Zamawiający przesyła wezwanie do przedstawienia dokumentów. W tym między innymi zamawiający żąda dokumentu, którego zgodnie z prawem żądać nie może.
Wykonawca ma wprawdzie ten dokument i w zasadzie może go przedstawić zamawiającemu. Z drugiej jednak strony zdaje sobie sprawę, że żądanie zamawiającego jest nieuzasadnione. I co zrobić w takiej sytuacji?
Pragmatyzm podpowiada, żeby po prostu wysłać zamawiającego ten dokument. Tyle że w ten sposób wykonawca poniekąd legitymizuje bezprawne żądania zamawiającego. Wszyscy wiemy, że w Polsce funkcjonują zamawiający bardzo dobrzy, średni, ale również tacy bardzo, ale to bardzo kiepscy. Mam wrażenie, że duża część z gatunku tych bardzo, ale to bardzo kiepskich, pomimo tego że od ostatniej dużej nowelizacji ustawy Pzp minęło około półtora roku, nadal tego nie zauważyła (lub zauważyła, ale kompletnie się do niej nie stosuje). Zwłaszcza przejawia się to w określaniu w SIWZ obowiązku złożenia od razu wszystkich dokumentów – ale to temat na inną historię.
Porządek z kolei podpowiada, żeby tego dokumentu nie przedstawiać. Skoro zamawiający nie ma prawa go żądać, to dlaczego to robi? Ale to podejście również ma szereg wad. Zamiast przesłać po prostu dokument i mieć święty spokój, trzeba przygotować pismo, w którym dokładnie wytłumaczy się zamawiającemu dlaczego nie może żądać takiego dokumentu. A to przecież zajmie czas. A co jeśli zamawiający nadal będzie się upierał przy swoim? Może się skończyć odrzuceniem/wykluczeniem a może nawet stratą wadium. Zawsze istnieje wprawdzie możliwość wniesienia odwołania do KIO (czy pozwu do sądu o zwrot wadium). Ale znowu, po co tracić czas, nerwy i pieniądze? Może machnąć na to ręką i po prostu wysłać ten dokument?
Przygotowując ten wpis przypomniał mi się pewien artykuł Lecha Malinowskiego zamieszczony na blogu Remitent.pl (przy okazji polecam – kopalnia wiedzy na temat prawa wekslowego): 35 groszy Pan Malinowski pozwał jednego z franczyzobiorców Żabki z powodu braku zwrotu kaucji za butelkę. Wartość przedmiotu sporu wynosiła sumę 35 groszy. Nie ulega wątpliwości, że Pan Malinowski stawia zdecydowanie na porządek. ; – )
A Ty co o tym myślisz? Wybierasz pragmatyzm czy porządek?
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }